Odnajduję zasiane przez ciebie ziarno zwątpienia w mojej głowie
wyschłoby na wiór gdyby nie myśli na czarną godzinę
strażnicy myśli obróciliby je dawno w proch gdyby
nie byli strażnikami moich myśli nieczytelnych jak
dawne niemieckie książki poszarpanych jak coś co jest
poszarpane ale nie powiem co ponieważ ziarno
zwątpienia kiełkuje i przynosi tysięczny plon
Zamiast kawałka siebie w moich ustach zostawiłaś
odpryski myśli w mojej pustej i zimnej głowie
Mówisz nie da się co zrobisz tak już jest
i ja ci wierzę ale nie chcę wierzyć
Mówisz uwierz i ja ci wierzę
ale nie wierzę w nic innego
w nic co chodzi na dwóch nogach na czterech
co żyje umarło czy jest absolutem
Nie jesteśmy tacy młodzi nie piszemy swoich
mądrości w korze drzewa nie liczymy dni na palcach
wsiadamy w tramwaj w metro i jedziemy
do swoich końców do swoich celów
do swojego wszystkiego tylko nie tu
i nie teraz
czwartek, 27 sierpnia 2015
środa, 19 sierpnia 2015
16
A z czubków palców wyciągniętej dłoni
spadają płatki
sypią się różowe czerwone malinowe i wściekle żółte
A z czubka głowy spadają krople letniego
letniej mżawki
na czubek wściekle żółtej głowy
którą siłą przytwierdzono do wściekle czerwonego ciała
pełnego różowej goryczy
Ciało kołysze się jak kupiony w sklepie
ze starociami manekin
trochę nieprzydatny
a trochę obdarty i pocieszny
Ciało kołysze się ze szklistymi łzami w szklistych oczach
Przytwierdzone do sufitu koloru wściekłej maliny
koloru późnej maliny
Spóźnionej
A z czubka ciała opadają łagodnie
twarze i włosy i linie papilarne
których nie poznaje nikt
poza dawnymi właścicielami
samych siebie
spadają płatki
sypią się różowe czerwone malinowe i wściekle żółte
A z czubka głowy spadają krople letniego
letniej mżawki
na czubek wściekle żółtej głowy
którą siłą przytwierdzono do wściekle czerwonego ciała
pełnego różowej goryczy
Ciało kołysze się jak kupiony w sklepie
ze starociami manekin
trochę nieprzydatny
a trochę obdarty i pocieszny
Ciało kołysze się ze szklistymi łzami w szklistych oczach
Przytwierdzone do sufitu koloru wściekłej maliny
koloru późnej maliny
Spóźnionej
A z czubka ciała opadają łagodnie
twarze i włosy i linie papilarne
których nie poznaje nikt
poza dawnymi właścicielami
samych siebie
15
Zaczynam wątpić
że kiedyś przeczytam Ulissesa
przebrnę przez Kafkę po niemiecku
zrozumiem geometrię Spinozy
zapamiętam wiersze Norwida
na domiar złego
złośliwa autokorekta
poprawia litery na wielkie
wielkie litery wielkich imion
A przecież wszystko co piszę
Jest małe
Subskrybuj:
Posty (Atom)